Blogi Muzeum Literatury
Jojo
Data dodania: 13 grudzień 2011

Od tego momentu mija niemal dokładnie trzydzieści lat. Było już po Wujku, a jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Stan wojenny zdążył pokazać pazury, ale także rozlazłość systemu, który bronił się przed nieuchronną agonią niemrawo, jakby bez przekonania, choć potrafił wciąż zabić. Miałem wrażenie, że na ulicach Warszawy działo się mniej niż w mojej głowie, w której emocje skakały po maksymalnej amplitudzie, między „ludzie tak tego nie zostawią, teraz ich zmieciemy”, a „wszystko stracone, ludzie mają dość”.

I właśnie w takim momencie, gdy jojo emocji poszybowało w górę, mieszanina złości, optymizmu, chęci odwetu, młodzieńczego zapału i braku wyobraźni wystrzeliła wprost spod serca w raczej nieoczekiwany przeze mnie sposób.

W wynajmowanym mieszkanku Za Żelazną Bramą akurat było parę osób, rodziły się i umierały plany, pomysły i strategie, a mnie coś dopadło i wyszedłem do ciemnej kuchni, zamknąłem drzwi i w kilka minut napisałem… wiersz. Może nie przesadzajmy: wierszyk.

Następnego dnia kilka wtajemniczonych osób przepisało go w kilkunastu egzemplarzach na maszynach do pisania Biblioteki Uniwersyteckiej, na małych kawałkach cienkiej zielonkawej przebitki, podpisując go na moją prośbę tajemniczym „eR”. I poszedł sobie wierszyk w mroźny świat stanu wojennego. Miałem dwa przyjemne momenty z tym związane. Raz gdy ktoś wcisnął mi w rękę kawałeczek przebitki i szepnął: „przeczytaj, niezłe”. I gdy w czasie rodzinnego spotkania świątecznego przytargałem naręcze bibuły, a wśród niej ową cieniutką karteczkę. Rodzina wertowała pisemka, apele, ulotki, a gdy jedna z osób przeczytała anonimowy wierszyk (konspiracja!), otrząsnęła się tylko i powiedziała: okropne!

Dziś te trzy zwrotki dokumentują już tylko stan głowy i serca, młodszych o trzydzieści lat.

Milczenie będzie w tym sektorze
Pustym – choć pełnym zapomnienia,
Ciche kwatery wiatr przeorze
I będzie tam najcięższa ziemia.

Nikt nie napotka tam nikogo,
Nie będzie kwiatów i motyli.
Każdy najdalszą minie drogą
Aleję Tych Co Zasłużyli.

W nie-żałobnego marsza rytmie
Powiozą was grabarze czarni.
Tak wam ostatnia musztra minie –
Kiedy już zdejmą was z latarni.


Komentarze
  • BJK grudzień 13, 2011

    Witamy w blogosferze ML, Panie Andrzeju! Będziemy czytać uważnie. Pozdrawiam serdecznie.

  • TT grudzień 13, 2011

    Witam sąsiada z blogu. Porównując tę krwistą (żeby nie powiedzieć: krwiożerczą) poezję obywatelską z Pańskim dzisiejszym usposobieniem trzeba zgodzić z poetą, który mówił, że bunt nie przemija, ON SIĘ USTATECZNIA.
    Wytrwałości w blogowaniu życzę.

  • ŁG grudzień 13, 2011

    Witam serdecznie i bardzo się cieszę z tego, że zaczął Pan pisać!

    Czy w Warszawie w tamtym czasie dużo mówiło się o złamaniu strajku w Ursusie, czy raczej ginęło to wśród wielu innych zdarzeń?

  • AF grudzień 13, 2011

    Dziękuję za miłe słowa.

    @ TT: Moja krwiożerczość jest teraz być może nieco bardziej zakamuflowana 😉 Ale także dziś mnie trzęsie, gdy widzę bojowników ruszających do walki z bezpiecznym, trzydziestoletnim opóźnieniem. Tyle, że oni nie są warci wierszy.

    @ ŁG: W BUW-ie w pierwszych dniach stanu wojennego zajmowaliśmy się niemal wyłącznie komentowaniem bieżących wydarzeń. Oczywiście najbardziej absorbowały nas sprawy Uniwersytetu, albo np. przeprowadzona po sąsiedzku pacyfikacja strajku w IBL-u. O Ursusie na pewno też rozmawialiśmy, ale już nie pamiętam szczegółów.

  • ŁG grudzień 14, 2011

    Czy widział Pan skaczących z wozów policyjnych pracowników IBL? Tego dziś nie ma w „rekonstrukcjach”.

  • AF grudzień 15, 2011

    Gdy dobiegliśmy pod Pałac Staszica, był on już otoczony ciasnym szpalerem zomowców, zza których widzieliśmy – z dość daleka – tylko milicyjne budy. Skończyło się na tym, że trochę pokrzyczeliśmy, ale to już było chyba po zakończeniu akcji.

  • gg styczeń 2, 2012

    O „Wujku” przede wszystkim, potem o Lubinie, a i o „Ursusie” mówili wtedy wszyscy. Raczej nie przypominam sobie, by wobec takich wydarzeń na czoło wysuwał się IBL. Zacytuję ŁG: [może] „rozmawialiśmy, ale już nie pamiętam szczegółów”. Grochowiak napisał, „Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia”. W żaden sposób, w żadnym kontekście nie można tych słów cytować do usprawiedliwiania zbrodni (ad TT). To konstatacja znawcy ludzkiej natury, a nie zgoda autora na relatywizm moralny. Do zestawienia „Wujek-Lubin-Ursus-IBL” po powyższych komentarzach może by teraz dodał za Fredrą: „Znaj proporcją, Mociumpanie”. I na pewno nie nazwałby Jaruzelskiego człowiekiem honoru, jak niejaki Adam M. Przytoczony z tamtych dni wiersz AF też nie współgra z obecną apologią generała. Co się teraz z narodem porobiło?
    Przypomnę, jak wtedy myśleliśmy i czuliśmy i też coś zacytuję (a co!): „Ty w uniformie, my w mroku poniekąd, sztywno podchodzisz, siadasz do klawiszy. Lecz zamiast zagrać, zatrzaskujesz wieko, skrzydło opada salwą przeciw ciszy. Do fortepianu po coś siadał, chamie. Nie wydobędziesz zeń dźwięku rozkazem. Pod pięścią pryśnie, kości klawisz złamiesz, ale nie zabrzmią dziejowe pasaże”. Była wtedy jeszcze jedna piosnka, na ludową nutę, o dzieciach internowanych, co to ulepiły bałwana w ciemnych okularach, „obsikały go z rana”, śpiewając: „WRON-a orła nie pokona, wiosna będzie nasza”. Oba fragmenty pochodzą z piosenek Jacka Kaczmarskiego, które powstały w grudniu 1981. Przytaczam z pamięci i pewnie z błędami, ale tak je zapamiętałam z zagłusznej Wolnej Europy. Dzięki Andrzeju, że wspomniałeś stan wojenny.

  • gg styczeń 2, 2012

    Przepraszam za pomyłkę; o rozmowę bez pamięci o szczegółach posądzam ŁG, a to – wot, żałko – AF do ŁG napisał.

  • gg styczeń 2, 2012

    Pamięć figle płata i oto przywołała dalszy fragment zacytowanej wcześniej piosenki. Nie mogę się oprzeć, by jej nie dokończyć (może było coś jeszcze?): „A w rękawiczkach z od krwi sztywnej skóry nigdy nie trafisz w klawisz zamierzony, bo zamiast dźwięków z twojej partytury zawsze się ozwie inny, nieproszony. W szkłach czarnych zamiast nut studiujesz co dnia zawiłe klątwy wschodnich alfabetów, lecz nawet obcej nie zagrasz melodii – trzeba się schylić, pozbyć się gorsetu”.

  • gg styczeń 2, 2012

    Jużem myślała, że skończyłam, ale ledwiem zatrzasnęłam klapę laptopa (jak to skrzydło fortepianu), znowu otworzyła się klapka pamięci w mózgu: „Gdy umrzesz, trumny, które z fortepianów zbijać kazałeś o milczącym świcie, muzykę dotąd zagrają nieznaną: marsz żałobny, co obwieszcza życie”.
    Myślę, że nie obraża Cię, Andrzeju, cytowanie Kaczmarskiego, skoro Twój wiersz wywołał z pamięci piosenkę usłyszaną ledwie raz, w grudniu 1981.

  • AF styczeń 5, 2012

    @ gg: A jakże to cytowanie Kaczmarskiego mogłoby mnie obrażać? Już raczej pojawienie się mojego „wiersza” w kontekście twórczości Autora „Obławy” i „Naszej klasy” narusza proporcje, mocium pani. 😉

    Zaś tego o cytowaniu Grochowiaka dla usprawiedliwiania zbrodni – dalibóg – nie zrozumiałem.

  • TT styczeń 5, 2012

    Ad. gg

    Dalibóg, też nie rozumiem, o co chodzi. Niczego nie usprawiedliwiałem, a Grochowiaka cytowałem, bo ta fraza – jak mało która – oddaje istotę przemijania. Zwanego też czasem dojrzewaniem.

  • Dodaj komentarz:

    Copyright © 2010-2011 Muzeum Literatury