Romantyczny etap historii literatury polskiej zawsze zajmował szczególne miejsce w działalności Muzeum Literatury, które powstało jako Muzeum Adama Mickiewicza, a i po zmianie nazwy na obecną zachowało Wieszcza jako patrona. Odnoszenie się do romantycznego sposobu widzenia świata organizuje wciąż sposób naszego muzealnego myślenia o historii, literaturze, kulturze.
Przeczytałem na nowo dwa romantyczne wiersze, znane powszechnie, niemal na pamięć, ale gdy zestawiłem je obok siebie, błysnęły nowym znaczeniem. Dwudziestotrzyletni Mickiewicz pisze w roku 1821 Romantyczność, rzucając wyzwanie „nieromantycznemu” światu, butnie opowiadając się po stronie „prostoty”, „gawiedzi”, „gminu” – przeciw „rozumowi”, „nauce” i „mędrcom”. Podziela romantyczne spojrzenie na dzieje tragicznie zakończonej miłości:
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
Mija niewiele ponad ćwierć wieku i nieco tylko starszy, dwudziestosześcioletni Norwid próbuje spojrzeć na historię innych tragicznych kochanków przez romantyczne szkiełko. Ale jest już za późno: choć cyprysy z wiersza W Weronie podpowiadają, że meteor to metafizyczna łza, padająca na groby Romea i Julii, poeta z rezygnacją skłania się ku innej opinii:
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie.
Poeta chce, by „łza znad planety” „przeciekła”, przeniknęła przez płyty grobowe romantycznych kochanków, ale musi przyznać, że „uczony”, naukowy opis przechodzenia meteoroidów przez ziemską atmosferę jest co najmniej równouprawniony z romantyczną perspektywą zjawiska.
Bynajmniej nie skromne „dziewczyna czuje” u początku drogi i uczone „to nie łzy są” u jej kresu. Świtem silniej mówiące „czucie i wiara”, a o zmierzchu świadomość, że nikt nie czeka na kosmiczne łzy. Romantyzm wschodzący i romantyzm zachodzący, buntowniczy i godzący się ze światem racjonalnym. Ale wciąż romantyzm.