Kilka lat temu wybrałem się do znajomych mieszkających w Łodzi. Autostrada A2 nie łączyła jeszcze Łodzi ze stolicą, pojechałem tą samą trasą, którą wcześniej wielokrotnie do nich podróżowałem. Kierowca, jadący samotnie znanym mu dobrze szlakiem, pogrąża się w dziwnym stanie i trudno powiedzieć czy jest zamyślony, czy wręcz przeciwnie. W każdym razie muzyka gra, krajobrazy wędrują wstecz, świadomość błąka się po bezdrożach. Nie inaczej było i tym razem.
Ze stanu tego wybudził mnie w pewnym momencie znany widok: dokładnie na przedłużeniu osi drogi wyrosły spoza niskiej zabudowy dwie jasne wieże charakterystycznego, barokowego kościoła. „Już Jedlińsk” – przepłynęło przez rozleniwioną świadomość. „I zaraz Wsola” – uśmiechnąłem się do tej perspektywy. Szosa skręciła łagodnie w prawo, zostawiając kościół po lewej stronie, a myśl wybiegła raźnie do przodu, kpiąc sobie ze znaków ograniczenia prędkości. „Za Wsolą zaraz Radom i…”
I…? I co dalej?
Świadomość zaczęła do mnie powracać i porządkować sprzeczne sygnały docierające z otoczenia. Z chaosu wyłoniły się bardzo wyraźne i bezlitosne fakty.
Na Łódź miałem skręcić w Rawie Mazowieckiej.
Rawa Mazowiecka nie leży przy szosie na Radom.
W Jankach skręciłem na siódemkę zamiast na gierkówkę.
Dlaczego?
Z lewej mignął pałac Gombrowiczów we Wsoli, a gdy dojeżdżałem do Radomia byłem już prawie całkiem spokojny. Zatrzymałem się na parkingu, chwilę pochodziłem, zadzwoniłem do znajomych z wiadomością o spóźnieniu i pojechałem dalej, przez Inowłódz i Tomaszów, wprost do Łodzi. Żeby nadać tej przygodzie głębszy sens, a jednocześnie znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie, doszedłem do wniosku, że Muzeum Gombrowicza musi mieć jakąś metafizyczną siłę hipnotyzowania i przyciągania, której uległem zupełnie podświadomie.
Gdybyście zatem, Szanowni Państwo, jechali drogą nr 7 na południe, np. do Krakowa lub Budapesztu (byle nie do Łodzi!), zwróćcie uwagę na pojawiające się dokładnie na wprost Was jasne wieże kościoła Apostołów Piotra i Andrzeja w Jedlińsku. Zwolnijcie nieco, trzymajcie się lewego pasa i dwa kilometry dalej skręćcie w lewo na światłach, objedźcie wkoło kościół św. Bartłomieja (tu wieża z czerwonej cegły, na planie kwadratu), później park pałacowy – i ulegnijcie magii Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli (oddziału Muzeum Literatury).
Oby tylko magnetyczny wpływ tego miejsca na kierowców nie osłabł po wybudowaniu obwodnicy Radomia.