Wspinając się codziennie do mojej głównoinwentaryzatorskiej samotni, zawieszonej gdzieś hen, pod dachami Starówki, mijam trzykrotnie, na coraz wyższym piętrze, okna wychodzące na podwórko sąsiedniej kamienicy. Zostało ono ostatnio odnowione i pojawiły się na nim dziwne konstrukcje, które doświetlają znajdujące się niżej piwnice, również wyremontowane i udostępnione zwiedzającym. Wśród wyglądających nieco kosmicznie świetlików wyrosła mniejsza, jeszcze bardziej tajemnicza struktura. Ilekroć na nią spojrzałem, próbowałem odgadnąć, z czym mi się ona kojarzy: z jakimiś słowami, z jakimś obrazem, ale z czym konkretnie? Długo nie dawało mi to spokoju.
Aż wreszcie przyszedł dzień, w którym nieuporządkowane fragmenty skleiły się w logiczną całość, a ja – w końcu dopuszczony do tajemnicy – mogę się odtąd uśmiechać do widoku za oknem, wędrując codziennie schodami w górę, schodami w dół.
Co to jest? To Manneken pis ery robotyzacji i lotów w kosmos! To jest Manneken pis na skalę naszych możliwości. Wiecie co my z nim robimy? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo!
Jeszcze tylko trzeba doprowadzić wodę.
Serdecznie dziękuję panu Maciejowi Bociańskiemu za wykonanie zdjęcia nowej atrakcji turystycznej warszawskiej Starówki.
Wszystkim, którzy zwiedzili już naszą wystawę Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta i tym, którzy to wspaniałe przeżycie mają jeszcze przed sobą, dedykuję kilka faktów, o których milczą na ogół katalogi ekspozycji i nie wspominają recenzenci, a które – wśród wielu innych działań – składają się na efekt końcowy, widoczny dla wszystkich.
Na wystawę poświęconą Schulzowi wypożyczyliśmy 196 eksponatów.
Spośród tej liczby 152 obiekty stanowią własność 15 muzeów i galerii, a 44 należą do kolekcjonerów prywatnych.
W celu zarejstrowania wszystkich wypożyczanych eksponatów zapisano 39 pozycji w muzealnej Księdze Ruchu.
Lech Gołębiewski, specjalizujący się w tej dziedzinie od kilku dziesięcioleci, pokonał w ciągu 13 dni roboczych 5230 kilometrów polskich dróg (to dystans niemal z Warszawy do Kabulu), pełniąc odpowiedzialną rolę kuriera nadzorującego transporty eksponatów. Czeka go jeszcze drugie tyle, gdy wypożyczone obiekty będziemy po zamknięciu wystawy zwracać właścicielom.
Zanim do tego dojdzie, trzeba koniecznie obejrzeć ekspozycję, najlepiej kilkakrotnie. Drugiej takiej samej już nigdy nie będzie.